Od „Grass” do „King Konga”: filmowy świat Meriana Coopera

Merian C. Cooper, Część II


Read this article: in English


Kontynuujemy tu opowieść o Merianie C. Cooperze, która rozpoczęła się artykułem „Dług Pułaskiego: Amerykańscy lotnicy w wojnie 1920 roku”.


W zbiorowej wyobraźni „King Kong” to „piękna i bestia”, Empire State Building i karabiny maszynowe ze skrzydeł dwupłatowca. Niewielu pamięta, że aktor grający pilota w finale 1933 roku naprawdę był lotnikiem, który ocierał się o śmierć w dwóch wojnach, a zanim powstał Kong — przedefilował z kamerą przez Persję, Syjam i Afrykę.

Cooper na granicy łotewskiej po ucieczce z sowieckiego obozu jenieckiego (Źródło: Wikipedia)

Jacksonville: kino, które wybuchło z popiołów

Dzieciństwo Coopera naznaczył Wielki Pożar 1901 — ich dom przy Monroe Street spłonął; rodzinę stać było na odbudowę na Market Street, lecz widok zniszczonego miasta wszedł mu w krew.

Gdy Jacksonville stało się zagłębiem kina niemego, młody Merian połknął bakcyla — choć najpierw były wojny.

Ernest Schoedsack i „dalekie, trudne, niebezpieczne”

Po wojnie z bolszewikami Cooper próbował życia cywilnego jako reporter. Pisał dla „Minneapolis Daily News”, „Des Moines Register-Leader” i „St. Louis Post-Dispatch”. Ale szybko uznał, że zamiast relacjonować cudze przygody, woli je przeżywać sam. To właśnie wtedy narodził się pomysł, by ruszyć z kamerą tam, gdzie kończą się drogi — w góry Persji, do dżungli Syjamu i sawanny Afryki.

Po europejskich doświadczeniach Cooper związał się z operatorem Ernestem Schoedsackiem. Razem wybrali kierunek: film ma być daleko, trudny i niebezpieczny.

W 1924 roku Cooper i Schoedsack wyruszyli z ciężkimi kamerami do Persji (Iranu), by towarzyszyć plemieniu Bakhtiari w ich dramatycznej wędrówce przez śnieżne przełęcze Zagrosu. Powstał dokument „Grass: A Nation’s Battle for Life” – jedno z pierwszych w historii dzieł antropologicznych zrealizowanych kamerą filmową. Dla ówczesnych widzów był to szok: kino pokazało prawdziwy świat, nie inscenizację.

Dwa lata później Cooper i Schoedsack przenieśli się do Syjamu (Tajlandii), gdzie powstał film „Chang” (1927). Zespół pracował w ekstremalnych warunkach: tropikalne choroby, upał, a przede wszystkim nieprzewidywalne zwierzęta. W jednej ze scen słonie naprawdę wpadły w panikę i zniszczyły plan filmowy — ujęcie to ostatecznie trafiło do filmu. „Chang” był nominowany do pierwszych w historii Oscarów i stał się symbolem kina przygodowego przed erą efektów specjalnych.

Potem były „Cztery pióra” (1929) — już fabuła, Afryka i wysokie oceny krytyków.

Merian - prywatnie

W 1927 roku Cooper opublikował autobiografię Rzeczy, za które człowiek gotów jest umrzeć (Things Men Die For), w której opisał swoje przeżycia z wojny polsko-bolszewickiej i ucieczkę z sowieckiego obozu. Książka wywołała sensację, bo autor wspomniał w niej także wątek osobisty – kobiety, którą kochał. Niebawem po premierze Cooper wykupił cały nakład i zniszczył większość egzemplarzy. Twierdził, że „niektóre rzeczy lepiej zostawić pamięci niż drukowi”.

W tym samym roku, 1927, Boy Scouts of America przyznali mu tytuł Honorary Scout – obok takich postaci jak Charles Lindbergh czy Roald Amundsen. Odznaczenie otrzymywali ci, którzy „w życiu codziennym uosabiali ducha przygody i odwagi”. Cooper znalazł się więc w elitarnym gronie pionierów – uznany nie tylko za filmowca, ale i symbol amerykańskiego ducha eksploracji.

Cooper co i rusz miewał dość „machiny studyjnej”, wracał do lotnictwa — ale David O. Selznick ściągnął go do studia RKO Pictures. Tam spotkał Willisa O’Briena, pioniera animacji poklatkowej. To był moment przełomowy: gigantyczna małpa z wyobraźni dzieciństwa Coopera mogła ożyć.

Międzywojnie to dla Coopera nie tylko film i przygoda, ale też lotnicze przedsiębiorstwo. W 1927 roku wszedł do zarządu nowo powstałych Pan American Airways. Zajmował się planowaniem dalekich tras przez Karaiby i Amerykę Południową. Niezwykłe jest to, że kilka lat później jego filmowy „King Kong” zostanie przewieziony do Nowego Jorku właśnie samolotem — symboliczna pętla między marzeniem a rzeczywistością.

Narodziny Konga

W 1933 r. z Fay Wray i Robertem Armstrongiem na ekranie „King Kong” wywrócił wyobraźnię widzów do góry nogami. Bestia była brutalna i urocza zarazem, a film — technologicznym cudem (modele, zdjęcia trikowe, stop-motion). Pilot, który strzela do Konga na szczycie Empire State Building? To sam Merian Cooper.

Plakat filmu z 1933 roku (Źródło: Wikipedia)

Sukces sprawił, że RKO awansowało go na szefa produkcji. Dał się tam poznać nie tylko jako producent „Konga”, ale też jako wizjoner organizacji studia. Gdy inni bali się eksperymentów, on decydował się na filmy „niesprawdzalne” – musical, western, film przygodowy. To on połączył na ekranie Freda Astaire’a i Ginger Rogers, tworząc duet, który zdefiniował złotą erę Hollywood. W prasie pisano o nim: „człowiek, który myśli obrazami”.

W 1933 roku, po sukcesie „King Konga”, Cooper wyczuł potencjał koloru i założył z Davidem O. Selznickiem wytwórnię Pioneer Pictures, która jako pierwsza w pełni postawiła na Technicolor. Ich film La Cucaracha (1934) był jednym z pierwszych krótkometrażowych obrazów nakręconych w trójbarwnym systemie koloru. Dla Coopera, człowieka obrazu, kolor był kolejną granicą do przekroczenia — jak niegdyś przestworza. Ugruntowało to kolorową rewolucję w filmie (Selznick wykorzysta ją potem w „Przeminęło z wiatrem”).

Argosy Pictures i John Ford

W kolejnych latach Cooper współtworzył z Johnem Fordem wytwórnię Argosy Pictures. Z tego okresu pochodzą m.in. „Trylogia kawaleryjska” Forda („Fort Apache”, „Nosiła żółtą wstążkę”, „Rio Grande”) i arcydzieło „Poszukiwacze” (1956). To była inna przygoda: nie dokument, nie potwór, tylko amerykański mit opowiedziany z rozmachem.

Z Polską — na serio

W 1922 roku Cooper współredagował publikację Faunt-le-Roy and His Squadron in Poland, opisującą losy amerykańskich lotników z Eskadry Kościuszkowskiej. W latach 30. utrzymywał kontakty z polskimi weteranami w USA i w 1937 został członkiem Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej. Na zjazdach mówił z pasją: „Polska to kraj, który walczy o wolność nie tylko swoją, ale i świata”.

W 1939 Cooper zorganizował koncert charytatywny dla walczącej Polski. W Anglii, 14 marca 1941, odwiedził pilotów Dywizjonu 303. W czasie wojny opiekował się Polakami w USA. Po wojnie pomagał lotnikom, którzy emigrowali do Stanów i utrzymywał kontakty z polskimi władzami.

Nagrody i pamięć kultury popularnej

„King Kong” doczekał się remake’ów, a filmowa legenda wciąż żyje. W 1952 r. Cooper odebrał Oscara (wspominany jako wyróżnienie związane z jego przełomowym dorobkiem). W 2008 r. obraz dostał m.in. nagrodę TV Land Award („najlepszy film do kina samochodowego”), a w 2009 trafił do Galerii Sław Online Film & Television Association. Na Hollywood Walk of Fame jest jego Gwiazda — z literówką „Meriam” zamiast Merian. Żartobliwie: w Polsce mamy imię Marian — może to znak, że miał z Polską więcej wspólnego?

Ostatnia scena: popiół i morze

21 kwietnia 1973 r. Merian C. Cooper zmarł na raka w San Diego. Jego prochy rozsypano na morzu — symboliczny finał dla człowieka, który „dalekie, trudne i niebezpieczne” uczynił zasadą twórczego życia. W jednym z wyznań notował: „Dobrze było walczyć za Polskę!” — zdanie, które równie dobrze mogłoby być podpisem pod jego filmami: zawsze po stronie wolności, zawsze przeciw tyranii.


Pierwsza część tej serii artykułów o barwnym życiu Meriana Coopera ukazała się pod tytułem „Dług Pułaskiego: Amerykańscy lotnicy w wojnie 1920 roku”.

Trzecia, ostatnia część biografii Meriana Coopera ukazała się w artykule pt. „Wojna powietrzna: od Doolittle’a do Nadzab - Merian Cooper w II wojnie światowej”.




Źródła/Bibliografia:


2 marca 1933 r., wkrótce po zaprzysiężeniu Franklina D. Roosevelta, Nowy Jork zobaczył premierę „King Konga”. Mało kto przypuszczał, że człowiek, który w finale filmu pilotuje samolot atakujący bestię, wróci do munduru i odegra rolę w dwóch najtrudniejszych teatrach II wojny światowej: w Chinach i na południowo-zachodnim Pacyfiku.

Czytaj dalej...

Latem 1920 roku do polskiej wojny o niepodległość dołączył Merian C. Cooper — przyszły twórca „King Konga”, wtedy pilot Eskadry Kościuszkowskiej. Amerykański lotnik z Dzikiego Zachodu walczył za Polskę, ratując całe oddziały i zyskując Virtuti Militari — oraz miejsce w naszej historii.

Czytaj dalej...

Kazimierz Pułaski jest bohaterem „dwóch kontynentów”, często nazywanym „rycerzem wolności”. To wielka postać w panteonie historii narodów Polski i Stanów Zjednoczonych. Jego śmierć na polu boju stała się też przyczynkiem dla innego bohatera obu narodów.

Czytaj dalej...

Merian C. Cooper, znany jako współtwórca klasycznego filmu "King Kong", miał również fascynującą przeszłość jako lotnik walczący o niepodległość Polski. W 1919 roku, kierowany chęcią spłacenia "długu honorowego" za pomoc Kazimierza Pułaskiego w amerykańskiej wojnie o niepodległość, Cooper zorganizował Eskadrę Kościuszkowską – jednostkę amerykańskich pilotów wspierających Polaków w wojnie z bolszewikami. Jego niezwykłe losy, od ucieczki z sowieckiej niewoli po późniejsze sukcesy w Hollywood, czynią jego biografię wartą poznania.

Czytaj dalej...

"Cud nad Wisłą" to określenie powszechnie używane w odniesieniu do walk pod Warszawą, które miały miejsce w sierpniu 1920 roku podczas wojny polsko-rosyjskiej. W tych walkach wojska polskie stawiły opór wojskom bolszewickim, które dążyły do kontynuacji ekspansji na zachód w celu rozprzestrzenienia rewolucji komunistycznej. W historii Polski jest tylko kilka bitew tak ważnych dla losów naszego kraju, a zarazem dla całego ówczesnego świata.

Czytaj dalej...

Obchodzona niedawno rocznica 100-lecia zwycięstwa nad bolszewicką Rosją w roku 1920-tym, stała się między innymi okazją do przypomnienia niezwykłej historii Eskadry Kościuszkowskiej, utworzonej w 1919 roku przez amerykańskich lotników walczących u boku Polaków w wojnie z bolszewikami.

Czytaj dalej...